niedziela, 23 września 2012

cc vs pn

Cześć
Pewnie niektórzy zastanawiają się o co chodzi?:) mucha cc kontra poniedziałek?:)nie, takie skrótowce można znaleźć w internecie lub prasie szukając informacji o porodzie naturalnym lub cesarskim cięciu. Ja jako niebywale doświadczony ludź mogę się pochwalić tudzież pożalić iż "zaliczyłam" oba stanowiska więc chyba mogę przyjąć stanowisko wszystkowiedzącej mądrali mającej prawo wypowiedzi w tym zakresie?:) Ludzie kochają mnie pytać o ten temat i zadają najoczywistsze pytanie? 
który poród lepszy?:)
A czy poród może być tak miłym doświadczeniem jak 5-cio godzinne szaleństwo zakupowe? 
nie oszukujmy się, musicie przecisnąć przez otwór wielkości cytryny arbuza więc nawet jakby to trwało tyle co puszczenie bąka to i tak będzie bolało, nie mówiąc już o tym co potem przez kilka bądź więcej dni:/
Ja pierwszy poród miałam dawno, dawno temu gdy byłam jeszcze młoda i entuzjastycznie nastawiona do świata:)Mój junior miał przyjść na świat 30 października a że usadowił się łepetynką w dół więc nic nie stało na przeszkodzie by poród naturalny miał miejsce. Chodziłam do lekarza na fundusz więc jak łatwo się domyśleć byłam zdana na siebie w szpitalu gdzie trafiłam 12 dni po terminie bo młodemu było tak dobrze w brzusiu że ani myślał wychodzić w te już zimowe warunki gdyż za oknem pojawił się śnieg. Tak, tak moje kochane jeszcze parę lat temu zima zaczynała się w listopadzie a nie jak teraz w styczniu:) Oddział na który trafiłam celem przygotowania wywołania czy interesująco określając indukcji porodu nazywał się oddziałem patologii ciąży....ygh i były to prawie 3 dni mojego nieustającego płaczu, chcę do domu i wrócę jak junior się sam określi:) krzywdy mi tam nie robili żadnej ale wiecie, jak człowiek nie wie czego się spodziewać to się boi na samą myśl, a strach ma wielkie oczy:)
Pierwszym stanowiskiem lekarzy było wywołanie za pomocą podania oksytocyny dożylnie w niewielkiej dawce by sprawdzić jak mój organizm zareaguje. Ale ten ich olał:) Pan doktorek postanowił założyć mi cewnik który miał w ciągu 3 godzin rozpocząć akcję porodową. Ja na same hasło już zapłakana rzewnymi łzami:)okazało się iż jest to bezbolesne ale wiecie, musiałam przecież spanikować, w końcu wszystko co związane ze szpitalem musi być przerażające:) Przespałam z tym cudem całą noc i nic:) to rano znowu tup tup na trakt porodowy w towarzystwie mokrej od łez twarzy...ach te huśtawki nastrojów...:) i dziś podali konkretną dawkę oksytocyny a ja znowu hulaj dusza młody ani myśli wyjść. Pan doktorek okazał mi łaskę i stwierdził.....aaa jutro piątek damy pani dzień spokoju. Moja twarz rozpromieniona szczęściem, błogi spokój na duszy, budzę się w ten piękny piątkowy poranek a oni mnie sru na trakt porodowy:) wierzcie mi że po tych dwóch dniach chlipania nawet łez nie miałam ale i tak płakałam:)od 8 do 12 mały dalej miał "wyczesane" na próby wywołania, ja już spanikowana, mąż spokojny siedzi na kanapie na trakcie porodowym w pokoiku i wsuwa moje śniadanie bo żem nawet patrzeć na nie nie mogła i czas leci a tu nic. Wreszcie jakaś uprzejma pani doktor z metra cięta przyszła, przebiła pęcherz płodowy, wody chlusnęły i wtedy z pewną dozą nieśmiałości się zaczęło. Pamiętam to jako zabawne przeżycie gdy skakałam po sali na wielkiej piłce oglądając z mężem dziadów w tv i na pytania co chwila przez położne czy ma pani skurcze odpowiadałam że nie i nie. Bo wiecie, człowiek taki durny, naoglądałam się filmów, nasłuchałam i wyobrażałam sobie że skurcze to takie ciągnięcie w dól czy coś a mnie pobolewało podbrzusze jak w czasie okresu i to takiego lekkiego więc myślę sobie no nic się nie dzieje, aż wreszcie jedna położna mi oznajmiła że to są właśnie skurcze...acha.....człowiek całe życie się uczy:) przyszedł pan doktorek, włożył paluchy i mówi ocho rodzimy, pełne rozwarcie i trzask prask wyciągnęli malucha, położyli takiego brudasa na piersi  a ja tylko jedno...." o Boże":) to było niezwykłe przeżycie i prawda jest że już od tej chwili zapominacie o bólu porodowym. Młody przyszedł na świat o 18.05 i mogę śmiało powiedzieć że miałam lekki poród. Bolało bo wiadomo że bolało ale poszło szybko i sprawnie więc szczęśliwa z moim małym spuchniętym dzidziulkiem pojechałam na oddział noworodków.
Po tych ośmiu latach pamiętam to jako bezbolesny cudowny stan...ach my kobiety... a jak płakałam te trzy dni to już mój mózg wypiera....:)tak więc z wyidealizowanym wspomnieniem założyłam że druga ciąża też będzie gites i wymyśliłam sobie że będę rodzić w wodzie. (przy poprzednim porodzie tez weszłam do basenu i bolało jak cholera a woda wcale bólu nie łagodziła...:)) ale teraz miał być basen i koniec kropka! Na usg połówkowym moja lalunia ułożyła się łepetynką w dół by po 3 tygodniach osiąść za zadku i tak pozostać aż do rozwiązania:) no nic tylko gwiazda:)lekarz do mnie to robimy cięcie i oddaje się opowiadaniu o tym jak to leci a ja nie słucham tylko zastygłam na słowie cięcie i sobie myślę, co do h... miał być basen a nie cięcie:)umówiliśmy się na randkę na 12 sierpnia o 10 i te ostatnie dni czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam co mnie czeka. Miałam pełne portki przez calutki tydzień, bałam się nawet dywanika przed porodówką:) A tu słuchajcie o 10 kilka formularzy, 10:30 na porodówce, podali kroplówkę, założyli cewnik o 11 przyszedł anestezjolog (przystojny:)) pogłaskał po łapce, fiku miku na blok operacyjny, tam trzask prask i wyjęli wrzeszczącą gwiazdkę o 11.15:) pokazali wpierw psiochę, potem buźkę, dali na buziaka i zabrali do męża czekającego na kanapie przed salą, mnie rach ciach wywieźli z 20 minut potem i mogliśmy cieszyć się sobą przez 2 godzinki na trakcie porodowym a potem już won na oddział noworodkowy:)
Prawda, że brzmi cudownie:)ale potem to się zaczęło:) po porodzie naturalnym same schodzicie z łóżka już na porodówce, boli psiuta przez tydzień i siąść na dupsku się nie da więc się człowiek boczkiem, boczkiem ześlizguje z łóżka szpitalnego i tak 100 razy dziennie, bo to pampers, bo to przebrać, bo to umyć itp.
Natomiast po cesarce każą leżeć plackiem bez podnoszenia przez 6 godzin głowy i rób co chcesz człowieku. Dobrze że mąż był bo weź panie przystaw głodne dziecko do piersi jak tylko sufit widzisz:)nogi mrowienie i paraliż po znieczuleniu, potem odeszło ale dyskomfort był nawet zabawny, po 12 godzinach przyszły położne i wstać już kazały. to było okrutne z ich strony:) po naturalnym porodzie boli ale możecie wstać itp a tutaj... człowieku panie toż to piecze żywym ogniem. W szpitalu trzymali 4 doby po cc ale jeszcze w domu musiałam się podnosić z łóżka przez 5 minut kombinując jak można się podnieść na rękach na by nie używać mięśni brzucha. Na szczęście z każdym dniem było coraz lepiej i po półtorej tygodnia mogłam się nawet śmiać i kichnąć bez obaw:)podsumowując dla mnie 1:1 dla cc i pn. Pn miałam lekki więc nie męczyłam się a potem szybko doszłam do siebie natomiast cc jest niesamowicie wygodna i szybka ale dłużej się organizm ogarnia i pierwsze godziny po są naprawdę średnio przyjemne. Jestem w stanie zrozumieć kobiety które cc robią na życzenie ponieważ ten strach i męczenie się gdy czekacie na rozwiązanie może być stresujący ale kobiecy organizm jest przystosowany do regeneracji po porodzie naturalnym i o ile wszystko przebiega normalnie szybciej się potem ogarniecie a cc jest operacją i trzeba się naprawdę potem cackać ze sobą bo o krzywdę nietrudno ale znowu komfort związany z porodem-bezcenny. dlatego polecam obie formy porodu, grunt to zdrowa nagroda w waszych ramionach:)
Minnie

piątek, 21 września 2012

Uprzejmie donoszę

Cześć,
uwielbiacie tak jak ja te klimaty gdy dookoła aż roi się od uprzejmych znajomych, koleżanek, rodzinki itp służących świetną radą, zabobonem itp? Ja to kocham, co za szczęście że broń nie jest legalna...:) Aczkolwiek sama jako doświadczona osoba także uwielbiam zarzucać innych takimi radami, nawet jeśli wcale nie chcą:) Oczywiście nagrałam filmiki o zabobonach w ciąży, ten temat jest mi szczególnie bliski więc zapraszam. W ciąży farbowałam włosy i malowałam paznokcie. Oczywiście niektórzy dostawali kociokwiku z tego tytułu i nie omieszkali tego okazywać. W XXI wieku ludzie mają tak małe pojęcie o pewnych rzeczach i są tak naładowani stereotypami, że czasem nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Jednym z moich ulubieńców jest zabobon pt. " jak malujesz włosy w ciąży to będziesz miała rude dziecko":) współczuję wszystkim rudzielcom, że są Bogu ducha winni że straszą nimi kobiety w ciąży. Przecież rudy to taki piękny kolor. Ponadto czy to tak ciężko zrozumieć, że jak jest się w 8 m-cu i wygląda jak wieloryb to ma się ochotę choć odrobinę upiększyć by czuć się komfortowo. Przecież nikt nikomu nic nie nakazuje, wolna amerykanka:)ja robię co chce i ty tez możesz:) wierzcie mi że nie ma nic bardziej frustrującego niż wy i wielka piłka na plaży pośród koleżanek w bikini. Mówcie co chcecie że kobiety w ciąży wyglądają pięknie...tak w 5-tym miesiącu ze zgrabnym brzuszuńkiem a nie kałdunem, rozstępami i cellulitem wodnym oraz miną w 9-tym miesiącu pt. " ja pier... chcę na porodówkę:) Nawet boski Ronaldo nabawił by się kompleksów. Więc ten kolor na głowie,czy to tak wiele? opanujmy się trochę. Zadbana mama to mama szczęśliwa, a mama szczęśliwa to szczęśliwe dziecko:)Polecam ugryźć się w język i tylko uśmiechnąć:)
Minnie

kolekcjonowanie

Cześć
Nie wiem jak Wy ale ja jako człowiek niezwykle ciekawy świata uwielbiam czerpać informacje z wszelkich możliwych źródeł wiedzy. Jak dowiedziałam się o ciąży to oczywiście wpadłam wygłodniale do kolportera w celu zakupu wszystkiego co nazywało się ciąża i spółka by chłonąć, chłonąć i jeszcze raz chłonąć. W międzyczasie każde maleńkie niewiadome sprawdzałam wertując fora internetowe. Jedni przestrzegają przed internetem, że tylko można się strachu najeść ale ja tam mam dystans i uważam że nic lepiej nie rozwiewa wątpliwości niż porady innych kobiet które doświadczają tego samego. Sami lekarze często różne rzeczy mówią, co jeden to mądrzejszy i nie rzadko sobie przeczą więc o ile nie chodzi o lekarstwa to uwielbiam czytać co ludzie piszą:) Ale jeśli chodzi o domowe poradniki to otrzymałam w prezencie fajną książkę która jest na chwilę obecną dostępna w sklepach a nazywa się ona " ciąża tydzień po tygodniu" i została ona wydana przez miesięcznik Dziecko. Koszt to 15zł, myślę że niewiele a jest tam krótko i treściwie opisane jak rośnie wasze dziecko, czego możecie się spodziewać w nadchodzących tygodniach, są opisy, badania, porady i wiele wiele innych. Bardzo przyjemna sprawa tak więc polecam gorąco. Jeśli chodzi o miesięczniki to na okres ciąży są rozczarowujące ponieważ o samej ciąży niewiele tam piszą, raczej wszystko o niemowlakach więc lepiej się wstrzymać do narodzin bo za wiele to tam nie ma:)Ale jak kogoś parzą pieniążki w rączki tak jak mnie gdy widzę stoisko Prasa to niech szaleje, a co tam, wszakże nie co dzień jest się w temacie ciąży:)
Minnie


Rodzinka kontra ciąża-na wesoło

Cześć
Wy już to wiecie ale inni jeszcze nie:) moment wyjawienia małego sekretu jest niezwykle ekscytujący dlatego warto przemyśleć sposób przekazu dla osób które są Wam naprawdę bliskie:) My dowiedzieliśmy się o ciąży w grudniu jakoś około 10-go i była to idealna sytuacja by wytrzymać w milczeniu do Wigilii by obwieścić radosną nowinę. Ale wiecie... ja jestem typem długiego jęzora co tego typu sekrety parzą w język więc na drugi dzień jak rozmawiałam z mamą przez telefon nie wytrzymałam po prostu i musiałam powiedzieć że test wyszedł pozytywnie:)A jak mamie to i tacie szybciutko by miał informacje z pierwszej ręki:)co prawda nie dostali zawału ponieważ wcześniej napomknęłam że będziemy planować ale nie mniej jednak byli zaskoczeni i zadowoleni, tzn. tata bardziej się ucieszył, jak to facet przyjął informację w formie prostej a mama jak to kobieta od razu dystans by nie zapeszać:)Pozostali jeszcze teście:) tu aż tak bardzo mnie nie korciło i nie widzimy się na co dzień więc myślę sobie, dam radę:) Nadejszła wielkopomna chwila, ja jako geniusz prezentowy wpadłam na pomysł zakupu takiej tacy w pepco która pod taflą szkła miała ramkę na 5 zdjęć. Podreptałam do fotografa i wywołałam 4 fotki-portrety:mój, męża, synka i usg z mała fasolką, natomiast zdjęcie centralne było to ujęcie naszej trójeczki z wakacji. Siedziałam na tej wigilii grzecznie czekając na chwilę obdarowania się prezentami ale w brzuchu miałam motyle:)wreszcie gdy nadszedł moment rzuciłam się na choinkę niczym hiena i prawie rzuciłam teścia w głowę chcąc choć o sekundę skrócić czas oczekiwania na ich reakcję. Co za rozczarowanie... ta sierota w ogóle nie załapał o co kaman... teściowa też kręci tą tacą jak bączkiem w latach 80-tych gdy była to kultowa zabawka i nic...miałam ochotę ją strzelić w potylicę by się ogarnęła:) w końcu mój mąż mówi coś w stylu "helloł":)i dopiero wtedy...w ciąży jesteś? -no raczej...:)haha ale się ucieszyli pierdoły jedne:)teściowa szamanka wywróżyła że będzie dziewczynka zobaczysz:) cwaniara, miała 50% szans by trafić i patrzcie cholera, trafiła:) Innym mówiliśmy przy okazjach spotkań, gratulacjom nie było końca. Każdy pytał o jedno, a jak nasz syn zareagował? jak mnie wkurzało to pytanie. A czego on biedny mógł się spodziewać za te 9 m-cy. Toż sam jest dzieciak to co on może wiedzieć o życiu:) o nieprzespanych nocach i stosie pampersów:) no cieszył się i był zazdrosny jednocześnie i bał się i był ciekaw, jednym słowem wachlarz emocji:) Sami nie wiedzieliśmy czego się spodziewać:) Najważniejsze dla mnie było teraz uważać na siebie i donosić szczęśliwie ciążę.
Minnie

przyszła baba do lekarza

Cześć
Nagrałam kiedyś dla Was film pod tym samym tytułem na YT: zapraszam ale tutaj także zamieszczę wpis na ten temat, może poruszę zagadnienia których nie uwzględniałam na vlogu:)
Ponieważ dwukrotnie byłam w ciąży to i dwukrotnie musiałam odwiedzać mojego nieszczególnie ulubionego specjalistę jakim jest ginekolog. Pierwsza ciąża była prowadzona u dr na fundusz natomiast druga (ponieważ ten właśnie lekarz złamał nogę) została poprowadzona prywatnie. Obu lekarzy bardzo sobie chwalę  i obie wizytacje mają swoje plusy i minusy. Prywatnie płaci się sporo ale wizyta na zawołanie kiedy chcecie a na fundusz za darmo ale czeka się i czeka i czeka:)Ale nie o tym będę się rozwodzić. Obaj lekarze stanęli na wysokości zadania wiec podsumowując można powiedzieć że miałam szczęście:)
Co lekarz to inne podejście ale ja akurat ku mojej radości USG miałam często. Wiem że to nie dobrze i zalecane są 3 ale kto nie chce podejrzeć małego człowieczka kwitnącego  w waszym brzuszku? wszakże z natury jesteśmy ciekawscy a co dopiero w takiej sytuacji:) pierwsze bicie serduszka?niezapomniane i bezcenne:) Podczas takich wizyt możecie się spodziewać że przynajmniej dwa razy będziecie skierowane na badania dodatkowe między innymi takie jak morfologia, mocz, glukoza we krwi, WR, HBS a nawet HIV. Ja jako pacjentka prywatnego dr musiałam za te badania dodatkowo płacić i to wcale nie mało natomiast na fundusz są darmowe. Najgorsze badania dla mnie osobiście? (pobrania krwi się nie lękam:)) to glukoza na czczo. Badanie jak łatwo się domyślić w kierunku cukrzycy polega na wypiciu na czczo odpowiedniej ilości glukozy rozpuszczonej w namiastce wody. Coś okropnego!!!! nie dość że głodny człowiek jak wilk to jeszcze trzeba pić coś takiego...ygh. Dla lepszego wyobrażenia sytuacji zwizualizujcie sobie kubeczek plastikowy z automatu od kawy a w nim miałki cukier na wysokość 3/4 kubka rozcieńczony 1/4 wody (tylko tyle wchodzi) yammy co?:)Ale moje kochane które jeszcze tego nie przeszły!!! jest na to sposób który podsunął mi sam lekarz by ulżeć sobie odrobinę w cierpieniu! pół cytryny! wcisnąć i wypić duszkiem. Naprawdę działa!!!polecam:) 
Ciąża różnie potrafi nas zaskoczyć. Raz przebiega prawidłowo a raz nie. Ja odpukać nie miałam większych problemów ale nie obeszło się bez chwil małego strachu jak np w 4 m-cu dowiedziałam się że mój twardy brzuch(myślałam że to wzdęcia) to skurcze Braxtona-Hicksa. Nie bolą ale do przyjemnych też nie należą. Brzuch twardnieje, czasem trochę ciągnie. Trzeba wtedy więcej wypoczywać ponieważ zaniedbanie może doprowadzić do nasilenia a te skurcze mogą skrócić szyjkę macicy a co za tym idzie wywołać poród. Myślę że to nie jest miła perspektywa w czwartym miesiącu...Tak więc nawet na siku bałam się wstać przez tydzień:) Potem doszły puchnące nogi... połowę zajęć w szkole musiałam opuścić bo siedząca pozycja przez dwanaście godzin nie sprzyja dobremu krążeniu. Pod koniec ciąży wkurzała mnie też zgaga, co za okropieństwo. Ale żadnych manti i innych gówien nie polecam, już pomijając fakt że podstawowy nawyk to czytanie ulotek w lekach i rubryczki pt "ciąża i karmienie piersią". Ja ratowałam się rosołkiem:) Ok 35 t.c. dowiedziałam się że moja córcia siedzi na pupie ale miała jeszcze czas na obrót więc czekałam. Potem lekarz milo mnie zaskoczył wizytami co tydzień... nie ma jak to wypieprzyć 400zł w miesiąc w powietrze...suma sumarum moja gwiazdka siedziała na pupie i ani myślała się obrócić więc została podjęta decyzja o cesarskim cięciu. Pierwszy poród był naturalny więc miałam pełne galoty...;) Lekarz zaproponował jeszcze obrót zewnętrzny ale nawet nie chciałam o tym słyszeć. Umówiliśmy więc się na randkę 12 sierpnia o 10 w szpitalu w którym pracował mój lekarz i on miał wykonać cc.Ale o tym w kolejnym poście. Podsumowując prowadzenie ciąży kosztowało mnie jakieś 1500zł plus badania jakieś 200zł, nie liczę dojazdów. Cieszę się że nie była to ciąża zagrożona ponieważ obawiam się że wtedy musiałabym szukać kogoś na nfz bo bym nie wyrobiła finansowo. Do przemyślenia dla Was...
Minnie

Planowanie ciąży

Witam Was kochani bardzo serdecznie!
To, że kobieta zmienną jest chyba udowadniać nikomu nie trzeba:) gdy na świat przyszło moje pierwsze dziecko powiedziałam sobie nigdy więcej. Ale nie raz się przekonałam ,że stare porzekadło "nigdy nie mów nigdy" wraca do mnie jak złośliwy komar:) Ta myśl podświadomie zakwitła we mnie pierwszy raz 3 lata temu gdy byliśmy na wakacjach w górach u kuzynki mojego męża. Było to nasze pierwsze spotkanie z ich 7-miesięcznym synkiem. Pamiętam, że kupiłam dla niego taki słodki komplecik polarowy składający się ze spodenek oraz bluzeczki z kapturkiem i uszkami. Nie wiedziałam jak wygląda ich malec więc zapobiegawczo kupiłam rozm 12/18 m-cy. Na miejscu okazało się że ten wcześniaczek to wielkie chłopisko i komplet będzie jak znalazł na nadchodzącą jesień:)Gdy wróciliśmy do domu myśl uciekła by wrócić do mnie wieczorową porą w listopadzie. Mąż mile mnie zaskoczył podchwytując moje drobne insynuacje dotyczące nowego członka rodziny.  I tak to się zaczęło. Podczas wizyty kontrolnej u ginekologa na wiosnę podpytałam co i jak. Odstawiłam tabletki, zakupiłam kwas foliowy oraz witaminy i zaczęliśmy odliczać pól roku do października w którym chcieliśmy spróbować zajść w ciąże. Planowaliśmy rozwiązanie na lipiec, czyli miesiąc po mojej obronie pracy dyplomowej bym mogła spokojnie się przygotować. Ponieważ pierwszy był synek to chyba większość kobiet marzy o córeczce której będą zaplatać warkoczyki:) Spytałam ginekologa czy jest jakiś potwierdzony medycznie sposób ingerencji w płeć dziecka i otrzymałam potwierdzenie. Przepis jest taki:) : na chłopca dzień przed i w owulację, na dziewczynkę 3-4 dni przed owulacją i się wstrzymać:)dlaczego? ponieważ plemniki z chromosomem chłopięcym szybciej giną, właśnie po dniu, dwóch i wtedy pozostają same dziewczyńskie dlatego jest większą szansa na dziewuszkę. Pomyślałam, że spróbować nie zaszkodzi:) Przyszedł listopad, dzień po, okresu nie ma ja już radość i biegnę po test a tu chlap...wtedy dopadło mnie zwątpienie;/ oczywiście nie zakładałam, że po 8-letniej przerwie uda się za pierwszym razem ale wiecie...:)Za parę dni miałam akurat zjazd w szkole, a że moja koleżanka w ciąży to ją wymacałam bezczelnie po brzuchu na szczęście a co:) no nic, przyszedł kolejny miesiąc, na szczęście mam regularny okres i znowu próby. Minęły dwa dni a tu śluz przezroczysty. Myślę sobie, zajebiście, jajeczko się "skropliło". No to zwała i czekamy na grudzień. W międzyczasie Andrzejki, impreza, co prawda alkoholik ze mnie żaden ale dwa drinki wypiłam;/ Ale minął listopad, przyszedł dzień okresu i nic. Drugi dzień, nic. Myślę sobie, a został  mi test ciążowy z zeszłego m-ca to sobie siknę:) zostawiłam go na stole, poszłam się kąpać, na miękko to wzięłam i za chwilę puka mąż z testem. Oczywiście nie wytrzymał, zajrzał pierwszy i już widzę że się trzęsie z radości:)Tak więc po tylu latach przerwy udało się nam za drugim razem. Nie wiem jak to możliwe:) może to tak ciężarna koleżanka?:) Mieliśmy tak naprawdę ogromne szczęście gdyż śledziłam losy 4 par które wiem że dalej się starają i nic... Szybko do lekarza, wizyta za dwa tygodnie, potem bach zwolnienie do pracy i obijanko przez 9 m-cy:)Tak niewiele do szczęścia człowiekowi potrzeba:)
Minnie

czwartek, 20 września 2012

kilka słów o yt

Witam Was kochani bardzo serdecznie
Dziękuję że odwiedziliście mojego bloga. Zapraszam osoby zainteresowane na mój kanał na yt minnie8555 a widzom z kanału dziękuję za wytrwałość i wszystkie wiadomości prywatne oraz sympatyczne komentarze na które niestety nie miałam czasu odpowiedzieć. Słowem wstępu i wyjaśnienia:) u nas wszystko super! jest tak wiele rzeczy o których chciałabym Wam opowiedzieć a nie mogę na yt ze względu na brak czasu dlatego założyłam tego bloga który będzie poświęcony tylko i wyłącznie tematowi ciąży i córeczce w którym będę opowiadać na bieżąco co się u nas dzieje. Mam nadzieję że zaspokoję wasza ciekawość jak również będę służyć dobrą radą:) na początek będą nudy bo chcę opowiedzieć o początkach planowania ciąży ale postaram się szybciutko dojść to obecnego stanu:)buziaki
Minnie

Powitanie

Witam Was kochani bardzo serdecznie,
Cieszę się że możemy komunikować się na razie  w taki sposób, ale jak znajdę dłuższa chwilę obiecuje wrzucać filmiki tematyczne na YT. Blog powstał z potrzeby podzielenia się przeżyciami związanymi nie tylko  z samą ciążą ale przede wszystkim z okresem niemowlęcym i związanymi z tym radościami czy troskami. Na wstępie pragnę nadmienić że bardzo cenię sobie swoją prywatność dlatego opisuję tu tylko przeżycia ale bez używania imion itp. wiem że jesteście bardzo ciekawi jak ma na imię córeczka, jak ja mam na imię i ile mam lat itp. Ale proszę uszanujcie to że chce rozgraniczyć pewne zagadnienia i cieszmy się faktami które są naprawdę istotne a nie tym gdzie mieszkam ok? Przesyłam buziaki Minnie